Zachęceni udanym grzybobraniem na początku października, każdy kolejny weekend spędzaliśmy w lesie, spacerując na łonie przyrody i przy okazji zbierając grzyby.
Zapasy już zrobione odpowiednie i na najbliższy rok wystarczy. Część grzybów zasuszyłam, ładne małe okazy zamarynowałam, zrobiłam również w słoikach grzyby w sosie pomidorowym i jeszcze zamroziłam, aby zimą było na pyszny sosik lub zupę grzybową.
Jest sporo borowików, maślaków, podgrzybków i kozaków.
Choć nie było jakiegoś super wysypu grzybów, to i tak ze zbiorów jestem bardzo zadowolona.
Udało mi się dostać owoce pigwy. Moja niestety przemarzła i nie miała żadnych owoców. Martwiłam się, że nie będzie w tym roku przepysznej naleweczki.
Najlepsza jest kiedy postoi co najmniej 8 miesięcy. Nabiera wtedy pięknego bursztynowego koloru i cudownego aromatu.
Robię ją wg takiego prostego przepisu:
1kg owoców
1 kg cukru
0,5 l wódki
0,5 l spirytusu
Owoce oczyścić i drobno pokroić. Ja szatkuję je robotem z końcówką do rozdrabniania owoców i warzyw. Owoce są wtedy drobniutko posiekane i łatwo puszczają sok.
Następnie owoce zasypać cukrem i odstawić. Przepis który mam podaje, aby odstawić na co najmniej 5 dni. Ja nie trzymam ich dłużej niż 2 dni ponieważ istnieje duże ryzyko, ze rozpocznie się fermentacja. Raz mi się to zdarzyło i owoce musiałam wyrzucić.
Syrop zlać i zmieszać ze spirytusem i odstawić na miesiąc. Owoce zalać wódką i również odstawić na miesiąc. Po tym czasie owoce odcedzić i połączyć obydwa płyny. Odstawić na kilka dni, przefiltrować najlepiej przez filtr do kawy i rozlać do butelek.
Można pić od razu, ale najlepsza jest, gdy postoi kilka miesięcy.